Skip to main content

Witamy Panstwa
w Salonie Artystycznym ITON-u

BIO:

Marian Jachimowicz (1906-1999) urodził się 12 maja 1906 r. w Schodnicy (pow. drohobycki). Wcześnie osierocony przez ojca, w roku 1908 przeniósł się wraz z matką i starszym rodzeństwem do Borysławia. W 1917 r. — po śmierci matki — wyjechał do Budapesztu z bratem Rudolfem, ożenionym z Węgierką. Tam, od roku 1919 uczył się zawodu u preparatora zoologicznego, jednocześnie zarabiając na utrzymanie. W roku 1922 powrócił do Polski. Do 1924 r. przebywał we Lwowie i Borysławiu, potem mieszkał w Łomży, gdzie prowadził własną preparatornię zoologiczną. W 1932 r. wrócił do Borysławia. Tam utrzymywał się z pracy w różnych zawodach, a jednocześnie włączał się w młode życie artystyczne (współtworzył je wraz z malarzem unistą Markiem Zwillichem, poetami Juliuszem Witem i Arturem Rzeczycą). Wtedy też nawiązał liczne przyjaźnie literackie, m.in. z Brunonem Schulzem.

W roku 1945 przyjechał wraz z rodziną do Wałbrzycha, gdzie początkowo był urzędnikiem magistrackim, a potem przez rok kierownikiem Biblioteki Miejskiej. Od 1947 do 1969 r. pracował w Głównym Instytucie Górnictwa w Szczawnie Zdroju. Jako poeta zadebiutował wierszem „Nie wiem”, opublikowanym na łamach „Odrodzenia” w 1946 r. W następnych kilku latach ogłaszał liczne wiersze, a także przekłady z języka węgierskiego. Jego debiut książkowy nastąpił stosunkowo późno, bo w roku 1957. Ale w tym pierwszym zbiorze, zatytułowanym „Ścieżką konieczną”, objawił się jako poeta w pełni dojrzały, o wykrystalizowanej i indywidualnej poetyce.
Julian Przyboś zareagował entuzjastycznie: „Gdyby Jachimowicz pisał w języku René Chara lub Rafaela Albertiego byłby znany i uznany, chodziłby w sławie jak w słońcu. (…) W lirykach Jachimowicza każde słowo jest nie tylko najczulej zważone na srebrnej wadze, a każde zdanie jak kryształ przejrzyste i migocące światłem i tęczą – w mowie tej jest tak wielka przestrzeń między zdaniem i zdaniem, że milczenie równoważy w niej głos i mówi równie wiele”. Udany debiut otworzył mu łamy najważniejszych czasopism literackich. Wiersze i przekłady drukował m.in. w „Twórczości”, „Życiu Literackim”, „Odrze”, „Poezji”, „Miesięczniku Literackim”. Do roku 1980 wydał 10 tomów poetyckich (m.in. „Gaje tańczą”, „Żelazne studnie”, „Dom pięciu słońc”, „Równoleżnik gołębia”, „W słońcu Zagłębia”), które ugruntowały mocną pozycję jego twórczości w polskiej literaturze współczesnej.
Z chwilą ogłoszenia stanu wojennego w Polsce w 1981 r. postanowił zaprotestować milczeniem. Przestał publikować, nie uczestniczył w życiu kulturalnym. Dopiero w 1992 r., po dziesięciu latach milczenia, wydał książkę wspomnieniową „Mój Paryż nad Dunajem”, a w latach następnych trzy zbiory wierszy (m.in. wybór „Jaskółki jutra”) i tłumaczenia poezji Sandora Petöfiego. Był wielokrotnie nagradzany, m.in. dwukrotnie Nagrodą „Odry” (1969 i 1970), Nagrodą Ministra Kultury (1998). Został odznaczony Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski (1996). Zmarł 12 listopada 1999 r. w Wałbrzychu.

Sprawdź także bibliografię poświęconą artyście w opr. Elizy Furmanek oraz Agnieszki Heidinger:

Zobacz - PDF

Twórczość

Ksiązki:

1. Ścieżką konieczną, Kraków, Wydawnictwo Literackie, 1957
2. Chcę zbliżyć, Wrocław, Ossolineum, 1959
3. W czas chłodu, Kraków, Wydawnictwo Literackie, 1960
4. Na dnie powietrza, Kraków, Wydawnictwo Literackie, 1963
5. Ponad widzianym, Kraków, Wydawnictwo Literackie, 1967
6. Gaje tańczą, Kraków, Wydawnictwo Literackie, 1969
7. Wiersze wybrane, Wrocław, Ossolineum, 1972
8. Żelazne studnie, Kraków, Wydawnictwo Literackie, 1972
9. Dom pięciu słońc, Wrocław, Ossolineum, 1974
10. Biały cyprys, Wrocław, Ossolineum, 1980
11. Równoleżnik gołębia, Wrocław, Ossolineum, 1980
12. W słońcu Zagłębia, Wrocław, Ossolineum, 1983 [wybór wierszy]
13. Mój Paryż nad Dunajem, czyli rozmowy z milczeniem, Wydaw. Dolnośląskie, Wrocław, 1991 (proza wspomnieniowa)
14. W blasku istnienia, Wrocław, Okis, 1994
15. Śladami sensu, Świdnica, Wydawnictwo „Pluton”, 1995 [wybór myśli o sztuce]
16. Głazom z Carrary, Wrocław, Wydawnictwo Dolnośląskie, 1995
17. Jaskółki jutra, Wałbrzych, Wojewódzka Biblioteka Publiczna, 1996 [wybór wierszy]
18. Jak ptakom i Aniołom, Wałbrzych, Powiatowa i Miejska Biblioteka Publiczna, 2006

Odyseja Poety: Marian Jachimowicz (fragment):

Był najstarszym, ciągle aktywnym polskim poetą, mieszkał w Wałbrzychu, dokąd w 1945 roku przeniósł się z Borysławia. Najwierniejszy akolita Przybosia, Marian Jachimowicz, żył samotnie w małym mieszkanku, skąd miał widok na upstrzone kominami zielone wzgórza. Wojewódzka Biblioteka Publiczna w Wałbrzychu opublikowała „poetycką summę” Jachimowicza w postaci okazałego tomu pt. Jaskółki jutra. Lektura tego zbioru była dla mnie bardzo pouczającym zajęciem. Rozszerzyła się nagle perspektywa czasowa. Dzisiejsze spory, sprawy i wielkości przez chwilę wydały się urojeniem, niewiele znaczącym epizodem w historycznym ciągu. Oto ktoś, kto trwa, a tak wiele wokół niego zmienia się i przemija, cały ten gwar. Oto ktoś, kto przez siedemdziesiąt lat pisze wiersze, ocierając się o Schulza, Czechowicza, Przybosia, ktoś, kogo życie rozłożyło się szeroko i oparło o dwie wojny światowe, kto żył w cieniu różnokolorowych totalitaryzmów i patrzył na świat znaczony piętnami różnych mód, przekonań i ideologii – trwając jako poeta, choć to nigdy nie było, nie jest i nie będzie w cenie.

W pierwszym cyklu tego zbioru zgromadzono wiersze z czasu drugiej wojny światowej. Pisane na modłę „pierwszej awangardy”, zwracają uwagę szczególnym podejściem do metafory. Czytamy, że „rozstaje ukrzyżowały człowieka”, że „pod butem żelaznym czołgu transfuzja krwi dla ojczyzny”. Tytuł pierwszego cyklu wziął się z ostatnich trzech słów tego wiersza:

Wiatr sieje ptaki
Oczom ciąży już ziemia
Żałoba przerasta horyzont
Dymy łączą próżnie
Depcz kamienną twarz klęski.

[…]

Zobacz pełną treść „Odyseja Poety: Marian Jachimowicz” autorstwa Karola Maliszewskiego:

Zobacz - PDF

Wiersze

Świadomość

Słowo
stało się Słońcem
Gwiazdami słońc
Kometami krąży
Śród Mlecznych Dróg
Zagląda w Oczy
Jest Istotą Istnień

Wlecze za sobą mgławice wszelkiego stworzenia
Ziemi i Kosmosu

Jest Ludzkością
i Człowiekiem

Myśl Jego
promienieje z górskich kryształów

A świadomość
każdego pierwiastka

Jest Ojcem Energii
i Matką Materii
Inżynierem Wszechświata
Artystą Wszelkich Objawień
I Kompozytorem Wieczności.

Róże

Mały
może pięcioletni
a zamknął mnie
w przeźroczystym globie
łzy

— Czemu
nie pozwoliłeś mi
zerwać tych róż?

Ciemne oczy
zanurzone w moim sercu
odwróciły się

Opłakiwały
miłość
— Porozmawiajmy poważnie

Zrozum:
Nie mogłem ci pozwolić na zerwanie tych róż
za oknem

Te róże
nie są
moimi różami

Lecz dziecko
nie przyjmowało słów
Rozrastała się między nami
klęska.

Nigdy
nie miałem dziecka

Nigdy
pod żadnym z moich okien
nie było róż

Czemu
we śnie
nie pozwoliłem swojemu dziecku
zerwać tych róż?

Zauroczenia

Czy słyszysz
współbrzmienia barw?
Czy podziwiałeś muzyczność ciał
w balecie?
Codziennie dotykasz powietrza
słuchem

Czy widziałeś
Jak muzyka rozlewa jeziora
I morza?
Jak góry falami biją o niebo
I pienią się i szumią obłoki?
A Ziemia wygina banie oceanów?
Jak góry podmorskie wynurzają
wyspy ciekawe?
Jak majaczą łunami noce
bombardowane przez wulkany?
Czy słyszysz mosiężne fanfary
gdy witają słońce?
Jak rozbrzmiewają łąki symfoniami barw i owadów?

Jak szczyty z mrozu
wierzchołkami dzwonią?
A lodowiec
płaszczem Madonny
lazurami spływa?
Jak rytmem
rozjarzają się tony?
I mrocznieją fiołki
I nadfiolety?
A chmury gradowe
gnane wichrami
kamieniują ziemię
gradem wielkości kurzych jaj?
Leżą ofiary
owce
ptaki
Południowe ściany chat
pokryła czarna ospa
Żmudnymi godzinami tają
w polu
w zagrodach
jak rozrzucone srebrne kamienie
jaja lodowe zniesione przez chmury

Z nich
powoli wykluwa się ozon
I srebrną muzyką płyną Jesienie
Aż ciszą rozścieli się śnieg
I sople zamilkną kroplami

Wtedy
rogi reniferów
zaklekoczą o rogi wzajemne
Poniosą śniegami

Tu
pod zwieją
zwinięte w kłębek zasną
twoje psy znużone

Usłyszysz jak dzwonią międzyplanetarne
kryształy.

…z niebieskiego wora…

Z niebieskiego wora
Spoza bieli obłoków
wprost w serce
– promień

Ni to kluczyk złoty
do tajemnej szkatuły
ni to uśmiech
-Tej co zmarła

Synogarlice złowieszczo gruchają:
To ty To ja
To my To wy

Huczy ich głos jak ze snu
To tu To tam

A błękit pławi nas w sobie
Słońce miesza nam w głowie:
To liść To blask
To listowie
A to wiew
A to śpiew
To cień
To pień
To gałąź
A to już wiatr

Gałąź coś szuka przy ziemi
Jakby zgubiła
I nie wie
Tak się waha
Tak słania
I wraca
Boryka się z wiatrem
O
Zielone istnienie

Lecą chmury gęstym tłumem
Coś rozbłysło
Coś rozdarło chmury
I gruchnęły z niebieskiego wora
Grule deszczu
Wodogrzmoty ulewy
Potop ludzi Potop zwierząt
Potop Ziemi!

15 VII 97r.
z niepublikowanego tomu
„Z niebieskiego wora”:

Węgrom

Mosty urwane
Czołgi rozdarte
Spalony kamień

Domy skurczone
do grudki serca
sczerniałej
do dna

Ludzie leżący
jak zgruchotane lalki
odarte ze szmat

Hełmy proszą o jałmużnę
pod niebem
z dymów i mgieł

Deszcz zlizuje
plamy krwi


którzy głodują
w milczeniu


którzy śpiewają
w malignie


którzy jeszcze spadają na wroga
jak rozżarzone
pociski


którzy uchodzą z ojczyzny
przepływają lodowate rzeki
granic

Którzy się kładą na dnie
jak dzieci znużone
Którym się nic już nie przyśni
Nawet ojczyzna

I są
którzy idąc po globie
dźwigają
ojczyznę i dom

Którzy wrócą

Do których tylko
kraj będzie wracał
nostalgią

A jednak ten Naród
ZWYCIĘŻYŁ!

Spłyną
pancerne kry

Ojczyzna załopoce barwami

Miłości
Pokoju
Urodzaju.